niedziela, 5 lutego 2012

Rozdział IV

Kiedy doszłam do parku usiadłam na ławce. Było ciemno, bałam się. Chciałam zadzwonić do Kuby, ale przez kłótnie z mamą zapomniałam telefonu. Chciałam iść do Moniki, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że dziś wyjechała do swojej chorej ciotki. Został mi tylko Kuba  Pomyślałam. Zmierzałam w stronę jego domu.
Szłam ciemną ulicą, nie wiedziałam gdzie jestem. Rozglądałam się we wszystkie strony i w oddali ujrzałam postać, która szybkim krokiem zmierzała w moją stronę. Bez zastanowienia weszłam do jakiegoś baru, nigdy wcześniej tu nie byłam. Podeszłam do barmana i zapytałam
- Mogę skorzystać z telefonu?
- Tak, jasne - mężczyzna odpowiedział i podał mi telefon
- Dziękuje- odpowiedziałam i szybko wykręciłam numer do Kuby.
Zdziwiłam się, bo nie odbierał. Dopiero za czwartym razem odebrał.
- Halo, Kuba? Przyjdziesz po mnie? - zapytałam
- Klara, gdzie jesteś ?- zapytał przestraszony chłopak.
- w barze "Picasso"- odpowiedziałam
- Ok, zaraz będę, czekaj na mnie- powiedział chłopak.
Usiadłam na krześle i czekałam na Kubę. Minęło 10 minut... 20.. 30, a jego nadal nie było. Bałam się, że coś mogło mu się stać.
Cały ten czas myślałam o moi ojcu. Dlaczego dopiero teraz mi o tym powiedziała? Dlaczego nie chciała abym znała prawdę? Pytania, do których nigdy nie znajdę odpowiedzi. Moje rozmyślania przerwa barman, trzymał w ręce telefon.
- Ktoś chcę z panią rozmawiać - powiedział
- Ze mną? - zapytałam
- Tak, to chyba pani wcześniej z kimś rozmawiała.
Kiedy wzięłam od mężczyzny telefon na wyświetlaczy ujrzałam numer Kuby.
- No gdzie jesteś? - zapytałam z ciekawością w głosie.
- Ja jestem tam gdzie miałem być w " Picasso", chyba pomyliłaś nazwy skarbie - powiedział chłopak.
- Poczekaj chwilę, zaraz się zapytam jak się nazywa ten bar. - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Podeszłam do mężczyzny, który wcześniej podał mi telefon.
-Przepraszam pana, jak się nazywa ten lokal ?
- "Magdallen" - odpowiedział mężczyzna.
- Dziękuje.
Wróciłam do stolika i ponownie zadzwoniłam do mojego chłopaka.
- "Magdallen"- powiedziałam
- To zaraz tam będę - powiedział z radością w głosie Kuba.

Po 15 minutach w drzwiach ujrzałam chłopaka. Był uśmiechnięty.
- No w końcu cię znalazłem - powiedział Kuba.
-Hahaha, bardzo śmieszne- odpowiedziałam.
Wstałam i oddałam telefon barmanowi. Podziękowałam i wyszłam.
- Klara, poczekaj co się stało? - zapytał Kuba.
Nic nie odpowiadając szłam dalej.
- Ej, pierw chcesz żebym po ciebie przychodził, a teraz się nawet słowem do mnie nie odezwiesz? - zapytał nieco zdenerwowany.
- Nie musiałeś tego robić. Najlepiej będzie jak znikne, będziecie mieć święty spokoju.!
- Skarbie, przepraszam. - powiedział i przytulił mnie.
- To ja przepraszam, to wszystko przez ten list- wyszeptałam .
- Co się stało? - zapytał
- Mój ojciec, on jest chory na raka. Już nic nie da się zrobić.- powiedziałam ze łzami w oczach.
Chłopak nic nie mówiąc przytulił mnie mocno. Razem ruszyliśmy w stronę domu Kuby. Po 30 minutach byliśmy przed domem. We wjeździe stała policja. Nie wiedząc co się dzieje weszliśmy do środka. To co zobaczyłam bardzo  mnie przeraziło. 


                                                                          mylifemydreams

1 komentarz: